Strona:Benito Mussolini - Pamiętnik z czasów wojny.djvu/43

Ta strona została przepisana.

Jedenasty pułk bersaljerów był wystawiony na ciężkie próby, ale duch żołnierzy jest wyborny. Także i poilus z rocznika 1884 zmieniają się w swej psychice. Stają się żołnierzami. Pierwsze dni pobytu na froncie, gdy dość było huku armat, świstu kul, widoku trupa, by wywołać silne wzruszenie, wydają się nam już bardzo, bardzo odległe… Rozdano kilka sztuk odzieży zimowej. Są w najlepszym gatunku.

30 września.

Na życzenie kapitana Mozzoniego przyniosłem mu parę starych numerów Popolo. Kapitan był dawniej adjutantem pułku, jednakże wolał objąć zpowrotem dowództwo swej kompanji. Jest to człowiek znający się na ludziach, — żołnierz znający żołnierzy. Bersaljerzy są do niego bardzo przywiązani. Nie potrzebuje uciekać się do kar dyscyplinarnych, by każdego nakłonić do sumiennego wypełniania swych obowiązków. Obdarzył mnie sucharami i trzema paczkami papierosów. Bawi u niego porucznik Morrigoni, Rzymianin rodem, bardzo sympatyczny i cieszący się łaskami losu.
Z dwunastej kompanji przyszedł do nas podchorąży, który będzie dowodził pierwszym plutonem. Nazywa się Fanelli, pochodzi z Bari. Dzień upłynął spokojnie.

1 października.

Deszcz leje. Kapitan wystosował do pułkownika raport, w którym chwali mego ducha wojskowego i moją odporność na pierwsze i najcięższe tarapaty wojenne.
Pod wieczór silny ogień z broni ręcznej i karabinów maszynowych na odnogach góry Jaworcek. Czyżby inne bataljony wystąpiły do walki?