są to jednak pieśni z repertuaru patrjotycznego, lecz śpiewki ludowe i żołnierskie. Trzeba odróżniać jedne od drugich. Poza jedną pieśnią, której refren brzmi:
Trento i Trieste
Oddam tobie znów —
wszystkie inne są nader dalekie od zdarzeń dzisiejszych. Nieśmiertelna „Violetta“ zawsze wśród nich prym wiedzie:
E la Violetta,
La va, la va…
Kilku żołnierzy, którzy widocznie wrócili z Libji, śpiewają:
Z Trypolis do Gargareszu
Jedzie się koleją…
Nie brak też silnie dekoltowanej, prawie plugawej pieśni:
W hotelu, numer jeden
— — — — — — — —
Oddaj mi się, blondyneczko
Oddaj mi się, blondyneczko…
Żołnierz włoski jest wesoły zwłaszcza gdy deszcz nie pada… a nawet gdy pada, on potrafi z filozoficznym spokojem znosić tę przymusową kąpiel.
Burzliwa noc. Wicher pędzi z hukiem od Monte Nero aż do kotliny Plezzo i rozbija się o wysoką i białą już ścianę Rombonu.
Posępny, niepewny poranek. Niosą dwóch zabitych bersaljerów. Widocznie polegli dziś nocą na placówce. Widzimy jak nas mijają, niesieni przez sanitarjuszów, a odprowadzeni przez saperów, którzy mają im grób wykopać. Nikt nie pyta, kto są ci polegli. Wolimy tego nie wiedzieć. Parę godzin zabiera nam odbudowa naszego schronu, zniszczonego