Strona:Berek Joselewicz.pdf/24

Ta strona została uwierzytelniona.

długiej piki i znowuż polskiego siodła. Kościuszkowski żołnierz nie przeoczył najdrobniejszych szczegółów, przewidywał powołanie do życia audytorjatu, służby sanitarnej i rabinów polowych. Na czele korpusu miał stanąć austrjacki generał-major. Sam Berek zastrzegał sobie tytuł pułkownika, emeryturę na wypadek zranienia i zapędził się tak daleko, że zalecał zwołać zebranie żydowskich notablów wschodniej Galicji, aby im dać możność przyłożenia ręki do dzieła, a dopiero, gdyby to posunięcie nie odniosło skutku, należałoby przeprowadzić niemiłosiernie przymusową rekrutację...
Dyrektor ministerialny, hr. Lazansky, rozczytawszy się w niezwykłej propozycji, odesłał ją do wojennej Rady Narodowej. Tam, odpalono projekt Berka. Wkrótce też zawiadomiono Gaisrucka, że urzeczywistnienie myśli pochłonęłoby dużo pieniędzy i czasu. Pomijając już powyższe względy, niepodobna było oczekiwać korzystnych usług od korpusu, złożonego — jak sam Gaisruck zauważył — z rozpróżniaczonych chłopaków żydowskich, istnego ciężaru rodziców i krewnych... Raczej kandydatów podobnych skierować się powinno do zajęć w rzemiośle i w zakładach przemysłowych z korzyścią dla państwa.
Pozornie w poczęciu Joselewicza tkwiła żyłka awanturnicza, jakby chęć uprawiania wojenki i bicia się, wszystko jedno na którym froncie. Ale równocześnie zasłużeni i wielcy patrjoci robili niemal to samo bez podobnie jaskrawego i mocnego wysuwania się. Marszałek Sejmu czteroletniego, Stanisław Małachowski, ów „Arystydes polski“, ofiarował rządowi wiedeńskiemu znaczny podarek na potrzeby wojen-