tów, aby żyli w bezżeństwie, — bo inaczéj wasze tajemnice stanu będą zdradzone!...
Z tego wszystkiego widzimy, że powyższe zasady do obrony celibatu byłyby dla każdego męża honoru zbyt ubliżającemi, gdyby nie były tak straszliwą niedorzecznością.
Dwie więc ostatnie do utrzymania celibatu zasady, zdaje mi się, że odparłem zupełnie. Pozostaje tylko pierwsza, któréj niewłaściwość jawnie się wykazuje w skutkach bezżeństwa kapłanów.
Wróćmy się raz jeszcze do pierwszéj i głównéj zasady za utrzymaniem celibatu, — i powtórzmy w krótkości, jaki ma być cel bezżeństwa duchownych.
Kapłan przez celibat ma się stać podobnym Bogu, — ma być odosobnionym, oderwanym od wszystkiego co ziemskie, — a zwróconym do rzeczy niebieskich. Bezżeństwo ma właśnie oczyszczać i uświęcać jego postępowanie, — i uczynić go wzorem cnoty dla dusz jemu powierzonych.
Pytamy się teraz, czy celibat osiągnął cel powyższy?
Odpowiedzi sami nie damy, ale niechaj za nas mówi historya. Otwórzmy księgi dziejów Kościoła i dziejów świata, a znajdziemy tam niestety zapisane skutki celibatu, których wspomnienie dreszczem przejmuje! Celibat pociągnął za sobą bezprzykładne zepsucie obyczajów duchowieństwa.
Na każdéj karcie historyi znajdujemy od czasu wprowadzenia celibatu, skargi książąt, narodów, a nawet samych lepiéj myślących duchownych na rozrzutne, miękkie, nieskromne i rozpustne życie bezżennych kapłanów. Duchowni zakonni i świeccy hołdowali nierządowi i rozpuście.
Kurya rzymska zabroniła duchownym prawéj ślubnéj małżonki, — oni zaś, aby złemu zapobiedz, brali sobie nałożnice.