A później:
»Nie boję się chłopa, choćby była kopa —
»Nie boję się wilka, choćby było kilka.
Hu — ha!«
Ale bało się biedactwo ogromnie...
Tomek dostał na robotę od pisarza leśnego za osiem złotych żywności i rubla gotówką. Żyd dał chętnie, bo znał go z uczciwości i sążnie były im gwałtownie potrzebne do odstawy na kolej.
Na drugi dzień rano Baran kazał się ubrać Marysi odświętnie, rubla zawinął w szmatkę i poszli do kościoła, ale proboszcz nie chciał wziąć od niego za mszę i tak się rozczulił, że kazał mu dać korzec kartofli i parę garncy kaszy.
Tomek się wyspowiadał i całe nabożeństwo leżał krzyżem — i tak się modlił, tak prosił gorąco, tak się trząsł w łkaniu, tak żebrał zmiłowania, tak jęczał żałośliwie w bólu, skardze i prośbie, że ludzie z szacunkiem spoglądali na rozkrzyżowanego przed ołtarzem.
— Jezus! Panno Częstochowska... zmiłuj się nad grzesznym... Do Częstochowy piechty pójdę... koronkę dzień w dzień mówić będę... chorągiew kupie... świec kupie... zmiłuj się nad grzesznym... O słodka panienko... o Królowo... ofiaruję Tobie siebie z dziećmi... przemień nam... Za cobądź robić będę, aby tylko na żebrę nie iść, aby mi tylko dzieci z głodu nie pomarły... O święty!... święty... święty... — jęczał i płakał krwawemi łzami skargi, prośby i błagał zmiłowania.
Organy brzmiały cichym, uroczystym hymnem,