Strona:Biblioteczka Uniwersytetów Ludowych 28.djvu/06

Ta strona została uwierzytelniona.

wy niech płynie! Takto niegdyś w Rzymie, nim papieże nastali, bawili się pogańscy panowie, patrząc, jak gladyatory się zabijali. A i ci przecie krew szlachecką szanowali: bo gladyatory byli brańcy narodów Rzymowi obrzydłych, ale nie szlachtą rzymską. Otoż to wasza wolność! wasza równość, wasza wiara! Tacy to wy ojcowie ojczyzny! Niemasz ratunku dla was! Wkrótce ja pożegnam was; powrócę do klasztoru berdyczowskiego, z którego bogdajbym nigdy był nie wyszedł! a tam będę błagał Najświętszą Pannę za sobą: tak, za sobą, bo same patrzanie na wasze grzechy zmazało duszę moją. To wy Ją nazywacie Królową!... Pięknych Ona ma z was poddanych! Dziewica czysta i panieńskiego serca ma panować nad wszetecznikami i burdami? Złoży ona wkrótce niegodną koronę, a wy raczej Lutra królem, a schyzmę królową ogłoście. To będą godni was, panowie; jacy poddani, tacy monarchowie! A więcej nie powiem wam, bo nareszcie i duch Boży znużył się w piersiach moich«.
To wyrzekłszy, zszedł z ambony i, przed wielkim ołtarzem uklęknąwszy, zaczął śpiewać: »Przed oczy Twoje, Panie«. Wszyscy stali, jak wryci, nie mogłem widzieć, co się natenczas działo z JW. Granowskim, marszałkiem lubelskim, ale jak mi później mawiał pan Mikołaj Morawski, natenczas porucznik pancerny księcia Karola Radziwiłła, który, lubo dworzanin jego, miał do niego dziwną poufałość i stał przy jego ławce, co ludzie pewnej okoliczności przypisywali, która, lubo o niej przemilczę, jemu samemu krzywdy nie przynosiła. Otóż ten pan Mikołaj, więcej trzydziestu lat sąsiadując