Strona:Biblioteka Warszawska 1860 tom 3.pdf/6

Ta strona została przepisana.

szych swoich postaciach, ogółowych hieroglificznych znaków, sięgają daleko jeszcze poza czasy, z których ustne nawet podania mogłyby dla nas być jakimś przewodnikiem wśród tylu krzyżujących się tylko domysłów.
Tak jest! nawet ustne podania i pierwsze o nich przez kronikarzy zapiski, nie mogą nas zaprowadzić na prawdziwy ślad rzeczywistego znaczenia mogił, w pierwotnych dziejach naszych praojców. Jeżeli bowiem sumienny badacz z całą surowością nauki przystąpi do rozważania najstarszych podań, które później przeszedłszy pod pióra kronikarzy i historyków stały się jakby źródłem, z którego dalsze rozlewają się dzieje; to za prawdę ów badacz bolesnego najczęściej dozna rozczarowania, widząc, jak własną ręką przychodzi mu zrywać kwiatek po kwiatku owych uroczych legend, w które w młodości swojéj sam nawykł wierzyć z religijną ścisłością.
Smutne to jest zaprawdę dla badacza i historyka zadanie, w miarę przysuwania się i chwytania niemal za wątek owych złotych młodocianych powiastek o Krakusie i Wandzie w samém wnętrzu ich mogił, widziéć, jak te złote powiastki odsuwają się od nas coraz to daléj, niknąc wreszcie w mgle wieków, jak nikną za zbliżeniem się do nich łudzące nas i nęcące ku sobie swoim pozorem owe w krainie mogił ukraińskie majaki.
Dopóki ludzie z pierwotną siłą a poezyą w życiu, owiani tylko duchem młodzieńczej fantazyi, śmiało i raźno kroczyli w przyszłość dziejową, bez świadomości nawet dokąd ona zaprowadzić ich może, dopóty nie zagłębiano się w ścisłe rozpatrywania najpierwotniejszych dziejów narodów, ani śledzono właściwego znaczenia pozostałych pomników odległéj starożytności, nie odwiewano z podań ustnych różnorodnego pyłu, naniesionego na nie przez wieki. Wszystkie téż pierwotne dzieje każdego narodu, wszystkie zabytki pomnikowe zamierzchłych czasów okrywają się zwykle szerokim płaszczem o najjaskrawszych barwach fantazyi, zdobnéj całém bohactwem złota i dyamentów podań ludowych.
Lecz dziś ludzkość wkroczyła w inne stadyum swego żywota. Człowiek własną siłę zastąpił zdobytemi