Strona:Biszen i Menisze.djvu/133

Ta strona została przepisana.

Poczém sto koni przyprowadzono;
Dużo niewolnic peryów nadobnych,
Toż niewolników dał mu odobnych.
Gdy Rustem wszystkie brał te oznaki
Stał sobie skromnie, by prostak jaki.
Diadem przepyszny cisnąc do czoła,
Opasując się pasem dokoła,.
Sławił sułtana za dar tak śliczny,
I, wraz pociągnął w swój kraj dziedziczny.
Witeziom również, którzy przygody
Z nim podzielali, szach dał nagrody,
Uszczęśliwionych do dom odprawił.
Każdy też pana pod nieba sławił.
 
Kiedy już goście dwór opuścili,
A szach wytchnienia używał chwili;
Kazał B1szena przyzwać ku sobie,
Pytając, jak tam cierpiał w tym grobie?
Młodzian poprostu i bez ogródki,
Skreślił przygodę: z jakiej pobudki
Został okuty; toż o więzieniu
Swem opowiadał i wybawieniu.
Szach na to, z duszą na wskroś przejętą
Rzekł doń: — „Menisze twoja jest świętą!
Weź sto przepysznych szat jedwabianych,
Perłami, złotem, suto utkanych,
Weź i koronę godną tej pani;
Dziesięć mis złota przeznaczam dla niej,
Choć więcej warta niźli garść złota
Na tyle cierpień skazana cnota!
Streż się ją gorzkim drasnąć wyrzutem;
Wszak bez niéj zgniłbyś w więzieniu łutem.
Ozłóćcież sobie miłością lata:
Lecz pomnij, jakie los figle płata!;
Nieraz on kogoś co mu czą oko
Nigdy nie zaszło. wzniesie wysoko,
A potem w przepaść zepchnie i złamie;