Strona:Biszen i Menisze.djvu/28

Ta strona została przepisana.

i udział w wielkiéj walce, przez rozrost z jednego korzenia i ścisły związek między sobą tworzą najzupełniejszą całość; to jeszcze jedność epopei perskiej znajduje silne poparcie w idei przeznaczenia, niby starożytnego fatum: w skutek czego zbrodnia popełniona jeszcze przez naddziadów, porywa potomków w swą przepaść, jakby jakaś ciemna potęga pędziła całe rody do wzajemnego niszczenia się, dodając zbrodnię do zbrodni, zemstę do zemsty. Przyłączywszy do tego owę walkę irańskich bohaterów z potęgami ciemności, wyobrażającą walkę dobrego pryncypium ze złem, przekonamy się, że każda cząstka napozór oderwana, spojoną jest w Szachnamie jakby żelazném ogniwem.
Już w samym wstępie poematu, ponad świetnym obrazem Dżemszyda, tego drugiego boga światłości na ziemi, panującego długie wieki nad rajskim światem, unosi się jak złowrogi kometa, nieszczęście grożące od Ahrymana: i raz blednąc, znów żywiéj płonąc, a zawsze trwożąc okropną przeszłością, ciągle tkwi na niebie całego poetycznego utworu. Kiedy Dżemszyd ulega pokusom podziemnych potęg, wiszące nieszczęście jak piorun spada; przestrach i bezeceństwo rozpościera się w pięknéj krainie słońca, kiedy Sohak, ten sprzymierzeniec Ahrymana, wyrzucony z ciemnych czeluści podziemnego świata, zasiada na tronie Iranu i otoczony piekielną drużyną, napełnia ziemię zbrodnią i gwałtem. Rozpacz ogarnia umysły, gdy cały ród ludzi spodziewa się paść ofiarą nienasyconego smoka, wiszącego u piersi Sohaka; coraz czarniejsze przychodzą nocy, aż