Strona:Biszen i Menisze.djvu/31

Ta strona została przepisana.

przeciw ciemnym potęgom, które w rodzie Tura panują nad Turanem. Ta walka mająca trwać długie wieki, stanowi główną akcyą poematu; zaraz téż występuje na widownią rodzina bohaterów, któréj przeznaczeniem wywalczyć państwu światłości, czyli jego odbiciu się, słonecznemu Iranowi, ostateczne zwycięztwo. Historya o młodości Zala i jego przywiązaniu do córki króla Kabulu, jest jak strumyk wlewający się w wielką rzekę; aż dopiéro owoc téj miłości, potężny i niepokonany Rustem, nadaje nowy kierunek i pęd téj wojnie ludów. Smutno świecą gwiazdy Iranu, pola jego krwią użyznione, wnuk Tura, straszny Afraziab już ma wziąć górę, już zatknąć sztandar swój zwycięzki na dronie Dżemszyda; lecz z Rustemem wstępuje nowy duch w strwożonych: rozchodzą się posępne chmury, bo oto prowadzi on młodego Kai-Kobada z rodu Ferydunowego, i daje za króla ogołoconemu z pana narodowi, a sam uderza na wojsko Turanów i rozprasza je. Afraziab ucieka za Dżihun, i zwolna siły gromadzi do nowego napadu, a tak pozorny następuje rozejm. Rozgniewany Ahryman że jego dzieło spełzło na niczém, pracuje z podwojoną usilnością, ażeby rycerzy bożych na innéj drodze o zgubę przyprawić. W duszę następcy Kai-Kobada, którym był Kai-Kawus, wlewa dumę, łakomstwo i nieograniczoną zarozumiałość, że aż się kusi Bogu być równym. Szaleniec ten po trzykroć losy wyzywa do walki: raz kiedy idzie do Mazenderanu, kraju diwów; drugi raz do Hamaweranu, a nakoniec gdy chce do nieba wzleciéć. Po trzykroć wywołane nieszczęście ma