z nią działo, gdy go ujrzała we własnej osobie ze śmieszną twarzą, łyskającemi oczyma i potwomemi barami, oraz pięściami jak młoty. Puszczano za jej plecami pyszne dowcipy, a między innemi twierdzono, że jako narzeczona, a potem żona, założyła osobną szkołę prywatną, by go nieco ogładzić.
Była starsza od Tomasyny, spędziły razem kilka miesięcy w Anglji, a gdy Tomasyna wróciła, Laura była już od roku mężatką. Skutkiem tego małżeństwa nie zaliczała się już do sfer, wśród których żyła Tomasyna, ale odwiedzała ją ona często, czując upodobanie do dzielnej, zdrowej kobietki.
Z tego też powodu wzięła jej za złe więcej, niż innym, że nie odradziła jednem bodaj słowem małżeństwa z Johnem Kurtem, mimo iż wiedziała, co to za człowiek. Po śmierci Johna, Laura kilka razy starała się zobaczyć z przyjaciółką, ale jej nie dopuszczono.
Tomasyna pomyślała:
— Kobiety użalają się na różne rzeczy, a jednak żadna nie cofa się przed małżeństwem. Jakże tedy domagać się, by mi udzielały rady, za którąby same nie poszły może?
Udała się więc do Laury Hansen, mieszkającej w małym staroświeckim domku przy placu targowym. Laura była delikatnie zbudowaną, ale kształtną kobietą o jasnych rysach twarzy. Jedni uważali ja za zbyt napastliwą, inni za zbyt nieśmiałą, jedni za gadułę, drudzy za mruka. Zmieniała się, stosownie do osoby, z którą wiodła rozmowę.
Przyjaciółki nie widziały się od lat pięciu. Laura siedziała w pokoju za sklepem i szyła. W stała na jej widok zdziwiona, czerwona i nieco wzburzona.
Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/102
Ta strona została przepisana.