Około tego czasu, w życiu Tomcia zaszły ważkie zmiany.
Przedewszystkiem pozyskał towarzysza. Przed kilku laty zmarł kapelan miejscowy Wangen, ożeniony z sentymentalną Dunką. Wiedli dosłownie arkadyjski żywot, nie troszcząc się o dzień następny.
Po śmierci męża zostało wdowie tyle tylko, że mogła przebiedować z dziećmi parę lat, potem zaś niczego już nie potrzebowała, gdyż zmarła także. Za sprawą pastora Greena, syn jej Karol przyjęty został „na próbę” przez panią Rendalen. Liczył wówczas lat jedenaście, a więc starszy był o dwa od Tomcia.
Karolek Wangen był to smukły, szczupły, czarnowłosy chłopak o wielkiej głowie, sklepistem czole, głębokich oczodołach, błękitnych oczach i szerokich, wyrazistych ustach, z których nie schodził niemal uśmiech.
Był cichy, skromny i trwożny nawet zrazu w nieznanem sobie środowisku. Udając się po raz pierwszy spać wraz z Tomciem, klęknął przy swem łóżku, umieszczonem w pokoju towarzysza, i modlił się długo, cicho, z twarzą ukrytą w dłoniach. Wstawszy, spojrzał uśmiechnięty, załzawionemi oczyma na Tomcia
Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/110
Ta strona została przepisana.
XI.
Ostatki cielęcych latek.