Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/117

Ta strona została przepisana.

Tomcio był silnym chłopcem, ale wzrost miał niewielki, mimo że oboje rodzice zaliczali się do rosłych. Zgrabny, o zwinnych, wdzięcznych ruchach, miał tak małe stopy, że mógł nosić trzewiki dziewczęce. Mimo tego jednak był barczysty. Skończywszy dwanaście lat, otrzymał pierwszą nagrodę za gimnastykę.
Głowa jego wyrazista, ujawniała wystające kości policzkowe. Wargi miał wąskie i wykwintnie zarysowane. Oczy szare i małe, zdały się jeszcze mniejsze przezto, że marszczył czoło i mrugał, co nadawało spojrzeniu jego wyraz ostry, a niespokojny. Czyste, białe czoło wziął po ojcu, ale twarz i ręce pokrywały czerwonawe piegi, koloru włosów, sterczących, u partych i krzaczastych.
Nie był piękny. Wyglądał na jakiegoś ruchliwego kobolda przy smukłym, ciemnowłosym Karolku, o zadumanem czole, głębokich oczodołach, szerokich, prostych ustach i łagodncm, flegmatycznem usposobieniu. Martwiło to matkę, więcej niż było uzasadnione.
Był teraz szczerze oddany Karolkowi i kochał go z całego serca. W miłości i nienawiści nie znał zresztą umiarkowania... mógł czuć tylko jedno, lub drugie.
Dobiegał czternastu lat życia, gdy powstał pewnej jesieni plan wysłania go do Anglji wraz z wujem, jednym z braci matki, który był kapitanem okrętu. Plan ten, rzucony jeszcze w lecie, miał się teraz dopiero ziścić. Tomcio, jako uczeń szkoły prywatnej, mógł przerwać każdej chwili naukę, a pociągała go myśl podróżowania w okresie burz jesiennych. Był gotowy zupełnie, czekano tylko pomyślnego wiatru...
Pewnego popołudnia sobotniego siedział wraz z Augustą na drzewie i rwali jabłka. Ale woreczki płócienne, w jakie się zaopatrzyli, zwisały puste. Tomcio