Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/12

Ta strona została przepisana.

stanęło potem miasto, wraz z wyspami i linją pobrzeża. Tak się sprawy miały przed dwustu laty.
Budynek główny, to dworzyszcze rozsiadłe, potężne, uwieńczone krótką, niezdarną wieżycą. Po prawej stronie widne długie skrzydło boczne, lewego brak. Poza dworem widnieje dużo starych, zwalistych budynków, służących za stajnie i mieszkania służby. Od wielkich, półkolistych schodów dworu wiedzie aż do placu targowego czcigodna aleja drzew. Po obu jej stronach ciągną się, niemal do samego placu, mury kamienne, brzeżące ogród, aleją przecięty. W prawo i lewo ogrodu, oraz pomiędzy nim a miastem leżą otwarte pola. Na górze, ponad domami widnieją gęste lasy liściaste, zmieszane z iglastemi drzewami, które widać rozpoczęły ponownie cichą walkę o swój byt, w czasach dawnych panowały tu one bowiem niepodzielnie.
Kto pierwszy uprawił te rozłogi ogrodów i pól? Kto pobudował te ogromne domy? Tak pytał każdy, kto je pierwszy raz zobaczył.
Przed dwustu przeszło laty, około 1660-go roku, przybył do portu niemiecki żeglarz, imieniem Kurt. Kazał on tu przemalować swój okręt i zaopatrzyć w nowe maszty, zapewne w tym celu, by go nie rozpoznano. Dziś wiemy, że został on wygnany z ojczyzny za czyn zbrodniczy i że wywodził się z wielkiej książęcej rodziny, o słynnem nazwisku. Ale zbyteczne są nam te szczegóły, dość powiedzieć, że znano go pod imieniem Kurta. Niedługo po przybyciu oświadczył się o rękę córki dziedziczki, a w jak bezceremonjalny sposób konkurował, dowiemy się w dalszym ciągu.
W początkach XVIII-go wieku spisał pewien kościelny, oraz kantor miejscowego kościoła Panny Marji,