Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/123

Ta strona została przepisana.

Karolek ustąpił i posłuchał, widząc, że przyjaciel nie żywi wątpliwości co do samej istoty nieśmiertelności.
Tomcio nieraz myślał o Auguście, zwłaszcza brzdąkając na fortepianie, przy którym siedzieli tyle razy oboje. W takich chwilach obcował z nią niewątpliwie, ale rozpamiętywał jeno przeszłość...
Pewnego dnia odburknął coś ostro matce potem jednak wrócił zaraz i rzucił jej się na szyję. Nawykła do jego gwałtowności, nie zauważyła tego nawet.
— Cóż to znaczy? — spytała zdziwiona.
Zaczerwieniony szepnął jej do ucha, jak zawsze, gdy nie chciał, by nań patrzyła:
— Gdym dał ci raz kiedyś ostrą odpowiedź, mamo, przyszła do mnie Augusta na górę po schodach i zakazała stanowczo zachowywać się tak niegrzecznie. Wówczas nie zważałem na to, ale dziś, znalazłszy się znowu na tych schodach, wspomniałem sobie...
W tym czasie czytali wspólnie różne rozdziały książki Lukasa o przedziwnych dowodach dziedziczności, która przeskakuje nieraz kilka pokoleń i lektura ta uczyniła na Tomciu wielkie wrażenie. Zebrał cały szereg pytań i poszedł z tem do doktora.
Zwolna wróciło wszystko do dawnego trybu, tylko Tomcio stał się cichszy i spokojniejszy, niż przedtem.