Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/149

Ta strona została przepisana.

Dalejże! Wstajcie! Zaraz powiem wszystko pani Rendalen!
Nie doszedł jeszcze do drzwi, gdy obie zerwały się na równe nogi. Strasznie wyglądały. Powalane miały suknie, włosy, a zwłaszcza twarze. Przypominały małe dzieci, które brudnemi rękami rozmazały sobie łzy po twarzach.
Dotykając zaprószonych przedmiotów, usmoliły sobie dłonie, a musiały ocierać pot ściekający na oczy, gdyż pod płachtą było gorąco. Czuły się nieswojo i nic wiedziały co robić. Ulokowane dość wygodnie, musiały jednak długo siedzieć w jednej pozycji, gdyż zakradły się tu na godzinę przed rozpoczęciem mowy.
Jedna płakała i czyniła wyrzuty śmiejącej się koleżance, ale zobaczywszy, jak wygląda, sama wybuchła również śmiechem i obie pobiegły do pokoiku, po drugiej stronie budynku, gdzie były przybory toaletowe. Spieszno im było biec do koleżanek i opowiedzieć wszystko. Nietylko z własnej ciekawości zajęły tam posterunek, zostały wydelegowane przez całą najwyższą klasę, która im też pomagała nasunąć płachtę na głowy.
Zaopatrzyły się też w środki żywności, głównie w napoje, ale skonsumowały wszystko jeszcze przed rozpoczęciem wykładu.
Pensjonarki czekały już z niecierpliwością, gdyż musiało być nader ciekawe to, co zastrzeżono jeno rodzicom.
Dowiedziały się wszystkiego. Przygładziły włosy, pospiesznie umyły ręce, tak by od biedy móc przejść podwórze, ale niecierpliwość czekających była zbyt wielka, to też jeszcze przed końcem tej operacji wpadła cała klasa do bali ćwiczebnej. Czekano tylko, by Berg