Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/150

Ta strona została przepisana.

zamknął drzwi i odszedł. Marudził strasznie, ale wkońcu odszedł do kuchni.
Delegatkami obrano je ze względu na doskonałą pamięć: W istocie nie uszedł im też najdrobniejszy szczegół z całej mowy, zwłaszcza to, co je najsilniej zajęło i co im było nowością.
To audytorjum mógł Tomasz uznać bezwzględnie za wdzięczne. Dziewczęta stoją zawsze po stronie śmiałka, a nie mogąc nawet same iść w pierwszym szeregu, gorzeją zachwytem odwagi. Córka naczelnika była jasnowłosym, smukłym, szczupłym, wielkookim podlotkiem. Miała ptasią twarz matki, ale nie było w niej wyrazu zastraszenia i lęku, przeciwnie zuchwale błyszczały jej oczy i pałała buzia, otoczona zwichrzoną, jasną czupryną.
Nie idąc za tokiem mowy Tomasza, dziewczęta zaczęły od rzeczy najsilniejszych i najbardziej je pociągających. Rozumiały do gruntu, o co idzie. Znały prelegenta z codziennej nauki, a także ciągłe obcowanie z panią Rendalen i innemi nauczycielkami stworzyło podłoże tego zrozumienia. Wiedziały wszystko, znacznie lepiej nawet niż dorośli słuchacze.
Nora urwała nagłe entuzjastyczne sprawozdanie swoje, poczerwieniała jak płomień i zbladła na moment.
Zobaczyła stojącą na schodach panią Rendalen! Andrzej Berg dotrzymał słowa, a dziewczęta zapomniały pogróżki.
Gdy się ukazał w jej pokoju, pani Rendalen chodziła nerwowo z kąta w kąt i na rękę jej nawet było, że przypadek ten zwrócił w inną stronę jej myśli. Pospieszyła zaraz schwytać winowajczynie na gorącym uczynku i, chcąc je zajść znienacka, obeszła całe skrzydło wzdłuż hali ćwiczebnej. Stojąc w przedpo-