Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/157

Ta strona została przepisana.

świecie cywilizowanym zapoznają się dziś z zasadami nauk przyrodniczych, a więc także z kwestją rozmnażania, a resztę uzasadnić może każdy kierownik zakładu naukowego i to lepiej, niż on sam. Nie jest to nic nowego i nie dotyczy zresztą niemal całkiem nauki elementarnej.
Odnośnie do kwestji drugiej, powiedział, że oczywiście wykład, na który zaproszono wyłącznie rodziców, nie nadaje się do ogłoszenia drukiem.
Niewielu jeno osobom odpowiedź ta wydała się zadowalającą. Powiedziano sobie, że Tomasz chce wysunąć tylko kark z pętli. Przemowę słyszało około trzystu osób, przeto całkiem spokojnie można ją ogłosić.
Ten sam numer zawierał trzy nowe notatki.
W pierwszej wyrażono zadowolenie z powodu szybkich odpowiedzi Tomasza i pytano go, jak sobie wyobraża kampanję z popędem do grzechu młodych ludzi, prowadzoną przy pomocy mikroskopu.
Dowcip ten przypisano odrazu Dösenowi „Francuzowi“.
Pod drugą podpisał się „Arytmetyk“, który wykalkulował, ileby kraj musiał zapłacić, gdyby każda szkoła miała nauczyciela-lekarza. Rezultat wykazał kwotę miljona koron rocznie, a przy zaangażowaniu nauczyciela-kapłana, drugie, tyle. Za proponowane przez Rendalena aparaty i materjały naukowe, musianoby zapłacić 100.000 koron rocznie i to bez procentów. Oznaczało to obciążenie etatu szkolnego kwotą dwu miljonów i stu tysięcy.

„Arytmetyk“ zapytywał w konkluzji, czy taka suma nie zachwieje budżetem państwa.[1]

  1. Kwota wykazana w czasach naszych równa się, oczywiście, tryljonom. (Przyp. tłum.)