Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/159

Ta strona została przepisana.

nie zgromadzono na prowincji tak obfitego materjału. Zainteresowanie wielkiego świata sprawiło, że wogóle materjał tego rodzaju mógł dotrzeć aż tutaj, a pozatem nie mógłby go pozyskać bez licznych darowizn.
Nieliczne audytorjum było bardzo zadowolone. Ogólnie uznano, że mimo nieszczęśliwej mowy wstępnej, szkoła wpłynie na spokojne wody.
Ale ta przychylna opinja miała niewielu stronników tak, że niepodobna z niej było uczynić tamy przeciw innym.
Wtorkowy numer „Obserwatora“ przyniósł artykuł, którego autor wywodził, jak bezwstydnie postąpił sobie Tomasz, człowiek młody, nieobecny w dodatku w ojczyźnie przez długie lata studjów, który poważył się butnie i bezwzględnie wyrokować o obyczajach rodzinnego miasta.
Uczynił to, jakby znał wszystkich marynarzy kraju, jakby też przejrzał na wylot cały stan kupiecki. To już korona wszystkiego.
Człowiek tak bezwstydny i lekkomyślny nie nadaje się na nauczyciela wychowawczego zakładu, a zwłaszcza na jego kierownika.
Wobec tego, ze żadna, w najlepszym zamiarze wystosowana apelacja do dawnej dyrektorki szkoły nie odniosłaby skutku tego rodzaju, by nauka odbywała się w poprzednim duchu, należy zdaniem autora zwrócić się do szlachetnie myślącego społeczeństwa i jego wybitnych przedstawicieli w sprawie założenia nowej szkoły. Całe miasto niewątpliwie myśl tę poprze.
Wszyscy pytali zdumieni, kto może być autorem projektu i sprawę postawiono nawet na porządku obrad klubu tegoż samego wieczoru, ale autor nie zdjął maski. Mimo to porozumiano się szybko, czekano jeno