Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/164

Ta strona została przepisana.

Jeden z ujadaczy zamieścił feljeton, pisany wyraźnie na samami terenie „nawróconego“ miasta, datowany z „małego Babilonu“. Zawarta w nim była dowcipna kronika skandaliczna miasta ze zmyślonemi nazwiskami, które jednak czytelnik mógł bez trudu zastąpić prawdziwemi. Feljeton kończył się wyliczeniem powodów, dla których odrzucić musi „mały Babilon“ reformę panujących tam obyczajów i zapewnieniem, że jest to świętym obowiązkiem tegoż miasta.
W uniesieniu zaślepienia stronniczego, większość mieszkańców sądziła, że Tomasz, choć nie pisał owego feljetonu, to go musiał inspirować, albowiem jedynie on tylko przemawiał na korzyść szkoły.
Niedługo ogłosił związek żeglarski wielkiemi literami wiec, zwołany w tym celu, by wobec obywateli odeprzeć zarzuty stawiane z pewnej strony dzielnemu stanowi żeglarskiemu. Zebranie to odznaczyło się tem, że przyszli na nie tylko trzej żeglarze. Przewodniczył właściciel warsztatów okrętowych, który nigdy nie był na morzu, a mówcą generalnym obrano dozorcę portowego, który wprawdzie żeglował, ale już bardzo dawno. Piorunował strasznie i ułożył też protest przeciw „pogardzaniu stanem żeglarzy“, którego odpis przesłano zaraz Tomaszowi.
Wszystko odbyło się tedy ślicznie, ale na końcu popito ponczu zbyt mocnego, a biorącym udział w bibce rozwiązały się języki i otwarły serca.
Jeden jedyny, obecny, prawdziwy żeglarz palnął głupstwo, rzekłszy z przekonaniem:
— Do stu djabłów! Ten Rendalen sprawiedliwie gadał!
Powstał wrzask, a dozorca portowy postawił wniosek, by tego nowego „bluźniercę“ wyrzucić za drzwi.