Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/172

Ta strona została przepisana.

Świadczyły jednak, że szkoła nie liczy samych jeno wrogów.
Ani pani Rendalen, ani Tomasz nie mieli jednak czasu zbytnio nad tem się zastanawiać, albowiem tegoż jeszcze wieczora miała się odbyć uroczystość pamiątkowa w szkole z przyjaciółkami pani Engel i dwoma najwyższemi klasami, jako gośćmi. Pani Rendalen chciała opowiedzieć swe wspomnienia o zmarłej, pastor Green obiecał przyjść, miano też grać i powtórzyć chorał pogrzebowy.
Przez cały dzień i wieczór mnóstwo było roboty, którą przerwał list doktora Holmsena. Nie nosił podpisu, ale poznano charakter lekarza oraz służącego, który list przyniósł.
Brzmiał w ten sposób:

Drogi Rendalenie!

Są tu dwa stronnictwa, rzecz oczywista! Mam przekonanie, że jedno z nich postąpiło nader głupio i nie przystąpię do niego. To też załączam przekaz na kwotę potrzebną na trzy „mikroskopy“ z uwagi, że twoja twarda pała kurtowska nie uznaje zbawienia poza mikroskpopem! Świstam na to! Nie wierzę w wiedzę zarówno jak w religję. W tym kierunku nie osiągniesz, chłopcze, nic a nic! Ponieważ atoli powiało dziś w powietrzu coś białego, coś w rodzaju śpiewu... przeto, jak się rzekło, na ci trzy mikroskopy...!
Uczennice wyższych klas schodziły się do zamieszkałych w dworzyszczu pensjonarek i przywdziewały tam strój żałobny, w jakim ukazać się miały. Bawiła je ta nowość i nie mogły doczekać rozpoczęcia.
Kiedy jednak przyszły do „laboratorjum“ dawnej sali rycerskiej, zastały ją przemienioną z wielkim na-