czasu na dłuższą rozmowę, dopiero na pierwszej pauzie spytała Mila:
— Jak mogłaś to odrazu zauważyć?
— Wypróbowałam niedawno na lalce! — odparła Tora.
— Na lalce? — rzekła, rumieniąc się zlekka Miła.
Tora spostrzegła, iż się zdradziła i że obdarzona subtelnym instynktem Mila Engel zarumieniła się za nią.
— Masz tedy lalki? — spytała Mila nazajutrz mimochodem.
Tora oświadczyła z przesadną powagą, że ma lalki, siostry jej również, że nawet zamężne kobiety nie wstydzą się lalek, gdyż w takiem zamiłowaniu niema nic złego. Mówiła to wszystko śpiewnym dialektem bergeńskim, wywołując uśmiech Mili.
— Możebyś mnie odwiedziła dziś popołudniu? Wróciliśmy właśnie ze wsi! — powiedziała.
Tora skinęła potakująco i, uprzytomniwszy to sobie, doznała niemiłego uczucia.
Ale około szóstej przyszła.
Dom konsula Engla był jedynem domostwem miasta, zamykanem także w dzień. Na odgłos dzwonka otwierał lokaj, albo pokojówka. Nietylko w pokojach, ale również w kurytarzu i na schodach leżały brukselskie dywany, a zaraz od drzwi wchodowych można się było od stóp do głowy obejrzeć w wysokich lustrach.
Zaprowadzono Torę do apartamentów „jaśnie panienki“ na piętrze.
Doznała serdecznego powitania. Były to komnaty zajmowane przez panią domu i gdzie też zmarła. Nawet z powodu zmian tu wprowadzonych, tak późno tego roku powrócono ze wsi.
Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/188
Ta strona została przepisana.