Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/19

Ta strona została przepisana.

Zapomniałem wspomnieć o wieży oraz podać powód, dlaczego nie została skończona. Zaczął ją pewien mistrz z Lubeki. Znudzony tem, że musiał ciągle daremnie kołatać o pieniądze, dał wszystkiemu pokój i potajemnie odjechał. Kurt popędził za nim szybkożeglującym statkiem pewnego Duńczyka, stojącym właśnie w porcie, ale go nie doścignął.
Kurt miał podówczas u siebie pewną kobietę, bardzo piękną, pochodzenia flamandzkiego, żonę żeglarza, którą zwabił do dworu i już nie oddał, tak że żeglarz musiał sam ruszyć w dalszą drogę. Kobieta owa zapałała wielką miłością do budowniczego, stawiającego wieżę, a on ją również pokochał. Kurt dręczył przez pewien czas oboje, a razu pewnego kazał rozebrać do naga i pędzić ich po całym placu targowym. Uciekli łodzią i niewiadomo, co się z nimi potem stało.
Kurt przestał budować wieżę, gdyż była to sprawa trudna, że zaś doszło go, iż król ma przybyć tegoż lata, kazał ją pokryć szerokim dachem ceglanym. W tej postaci stoi wieża do dziś, nietknięta już przez nikogo.
Pod urokiem wielkiego zaszczytu goszczenia króla, poczynił Kurt wielkie wydatki. Podówczas cały obszar posiadłości stanowił jeszcze jego własność, a wzgórza nad Elvem, jak oko zasięgło, pokrywały szpilkowe lasy. To samo było na wyspach. Później atoli zmieniło się wiele, zwłaszcza gdy kupcy wzięli lasy w zastaw, a rzecz ta nastąpiła jeszcze za życia Kurta.
Musimy opowiedzieć, co się potem z Kurtem stało. Przedewszystkiem żona jego zaniemogła na umyśle rychło po ślubie. Była to kobieta bardzo delikatna, wrażliwa i znosić nie mogła męża. Zamknięto ją. Do dziś widać w komnacie po lewej stronie znaki i ślady przy drzwiach, któremi się daremnie wydostać usiło-