Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/201

Ta strona została przepisana.

To ostatnie oburzyło Norę i Torę. Wszakże całość musiała mieć jakiś styl. Mila była pobłażliwsza, ale również oponowała. Niebawem skutkiem uwagi Nory cała debata, sztuczką jeno młodym dziewczętom właściwą, przeszła na temat... Karola Wangena i Tomasza Rendalena. Po stronie jednego stanęła Tora, po stronie drugiego Nora i Tinka. Tora znieść nie mogła nerwowości Rendalena, a przytem uczyniła to może przez skłonność do opozycji. Śmiałe porównanie kawałka materji w czerwony rzucik z rękami Tomasza wywołało spór.
Nora zauważyła, że ma on ręce żywe, rzec można, mówiące, przeciwnie zaś ręce Wangena są głupie, długie i u góry tak szerokie jak u dołu.
Z dwu nauczycieli szkoły żeńskiej jeden musi znosić połajanki, gdy drugi jest wychwalany. Tutaj, poprawny Karol Wangen padał z reguły ofiarą, gdy uczennice zaczęły unosić się nad genjałnym Rendalenem. Tora stawała natomiast po jego stronie, pamiętna, że jej uścisnął serdecznie dłoń na powitanie, spojrzał życzliwie i wybrał do przemówienia swego niejako za tekst owo spotkanie. Lubiła go tem więcej, im był dobroduszniejszy i niezdarniejszy, wałczyła formalnie o niego tak, że to gniewało inne.
Tym razem utarczka rozpoczęła się od zaatakowania Tory „pustą, uczoną głową“ Karola Wangena, długą twarzą, długiemi palcami, również długiem! nogami itd.
Odpowiedziała, cytując czerwone włosy Rendalena, jego kobiecą wrażliwość i uperfumowaną chustkę.
Potem wytoczyła cięższe działa, podkreślając jego nieokiełznaną, gorączkową gwałtowność i popełniane w takich chwilach omyłki. Zacytowała przykłady