Zamieszkała na nowo na przylądku u matki (o ojcu nie było mowy) wraz z dwojgiem rodzeństwa w małej izdebce na poddaszu. Ogarnięta zniechęceniem starała się otrząsnąć, robiąc dalekie wycieczki do lasu powyż dworu, lub do t. zw. gaików. Było to miejsce rozrywkowe w lesie, przy gościńcu wielki plac z małemi grupkami rzadkich drzew, pod któremi stały ławki i stoły.
Pewnej soboty, idąc w kierunku owych „gaików“, spotkała Kaję Gröndal, która przybyła do miasta po męża. Nie przyjechał jednak, a w toku rozmowy spytała Torę, czyby nie chciała z nią jechać na wieś.
Tora łatwo ulegała zaproszeniem, to też nim minęła godzina, wróciła z wielkiem pudłem, zawierającem białą, letnią suknię.
Nazajutrz, w niedzielę rano znalazła się na werandzie niewielkiej willi Gröndalów. Po prawej stronie widziała kwiaty doniczkowe, wyniesione na deszcz, po lewej przytykał do ogrodu las sosnowy. Dostrzegła stąd, gdzie stała, pierwsze drzewa, część góry sięgającej stokami morza, jak również wąski, matowo połyskujący pas samego morza. Brzemienne deszczem chmury zwisały nisko, a cisza panowała w powietrzu.
Posłyszała jadący parowiec, który przed chwilą gwizdnął ostro, odbijając od przystani. Przemknął w dali. Środkiem ogrodu i pomiędzy wysokiemi drzewami za nim biegła ścieżka, w kierunku innego rozległego ogrodu. Wiedziała, że są tam liczne domy, niedostrzegalne z werandy. W jednym z nich mieszkali Wingardowie i u nich miało się dziś odbyć przyjęcie dla młodzieży. Kogóż tam spotka? Dumała nad tem. Pani Wingard pochodziła z rodziny Fürstów... Może tedy zobaczy Nilsa?
Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/253
Ta strona została przepisana.