zyku francuskim i musiała to pisać kobieta... No widzisz, wykreśliłam go, bowiem dawszy sobie samej słowo milczenia, nie wolno zdradzać niczego najlepszej nawet przyjaciółce.
Napis był ohydny. Wydrapałam go paznokciem, ale spiesząc się, rozdarłam rękawiczkę i zadrasnęłam palec, tak że krew nie na żarty pociekła. Mimo to zatarłam napis... własną krwią.
Nikomu na świecie nie wspomniałam o tem i ty nie waż się pisnąć słowa. Papie wmówiłam, żem skaleczyła palec, chcąc zerwać różę.
Chyba tego nikt nie zauważył, wszyscy stali bowiem zdala i patrzyli na coś w ogrodzie. Nie wiem tylko, czy nie przeczytał tego ktoś przede mną? W ogrodzie nie było już Najj. Państwa. Zjawił się znowu wykwintny pan, który nas przyjmował. Ponieważ nie zabierał się jakoś zaprowadzić nas do reszty towarzystwa, poprosił go papa, by złożył Najj. Państwu nasze wiernopoddańcze dzięki i pozdrowienia, a potem opuściliśmy ogród. Zajechał powóz, a mój elegancki towarzysz wręczył mi piękny bukiet „z ogrodów królewskich “... wyobraź sobie! Stoi on przede mną podczas, gdy list ten piszę. Kwiaty mają barwy szwedzkie i norweskie. Fürst twierdzi wprawdzie, że wszystkie niemal kwiaty mają takie barwy, ale ja pewna jestem, że musi to mieć znaczenie głębsze. Ponad wszystkie inne podziwiam lilje i róże. Kilka niezabudek dołączam ci do listu.
Wiedzże, droga Noro, że nie wracam stąd wprost do domu. Wyda ci się to równą niespodzianką jak mnie, kiedy papa oświadczył dziś rano, że pojadę do Paryża, by się wydoskonalić w języku francuskim!
— Czy jest w tem coś...? — spytasz zapewne, zdziwiona, że mi pierwej tego nie powiedział. Od-
Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/279
Ta strona została przepisana.