Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/285

Ta strona została przepisana.

Wbiegła na katedrę i jęła tłuc linją z całej mocy. Miało to ten skutek, że kobiety w istocie zaczęły grupami wracać. Biła dalej linją, aż nastała cisza.
Wówczas oświadczyła:
Tora Holm dostała ataku nerwowego. Powietrze w sali jest duszne, a temat wykładu przeraził ją. Pozatem... pozatem... Zaraz wróci panna Hall.
Ostatnie słowa wyrzekła, nie wiedząc co mówić, wybiegła tylko szybko z sali, by nie wybuchnąć płaczem.
Panna Hall wrócić nie mogła, skończyło się na tem, że pani Rendalen stanęła na katedrze i powiedziała:
— Prosimy o przebaczenie. Panna Hall zostać musi przy chorej. Część winy biorę sama na siebie. Panna Tora Holm była już poprzednio słabą i nie powinnam jej była wpuszczać do natłoczonej sali. Nie spostrzegłam jej zresztą, gdyż zajął mnie całą temat wykładu. Czas najwyższy, byśmy zajęły się temi sprawami, my wszystkie, których zadaniem jest wychowywanie młodzieży.
Głos jej drżał, była tak biała jak jej włosy. Nie zważając na kobiety, chcące z nią mówić, wyszła z sali...
W sypialnym pokoju pani Rendalen stała Nora, tuląc się do Tinki i płacząc. Tinka była napół przytomna. Anna Rogne zajrzała do wnętrza, a widząc, że nikt jej nie zabrania, weszła i spojrzała badawczo na koleżanki.
— Cóż to znaczy?. — szepnęła.
Nora i Tinka wpatrzyły się w nią bez słowa, a Anna, która zapamiętała jeszcze z lata niektóre powiedzenia Tory, domyśliła się stanu rzeczy i szepnęła znowu: