mocnicę bierze sobie właśnie chorą Torę Holm. Matka Tory rozpowiadała dumnie, że córka jej może całkiem nie wróci, ale w stolicy będzie dalej „studjowała“... Wszyscy słyszeli o wielkich zdolnościach Tory, przeto pogłoska nie wzbudziła podejrzeń.
Pani Rendalen rozmówiła się z naczelnikiem Tue co do Nory, podkreślając jej zdolności pedagogiczne. Spytała, czyby mogła zamieszkać w szkole i podczas jej nieobecności nadzorować gospodarstwo domowe, pensjonat i szkołę. Potem będzie mogła wykształcić się na fachową nauczycielkę.
Rodzice zgodzili się zaraz i bez zastrzeżeń.
Mieli oni o córce podobne jak pani Rendalen wyobrażenie. Ojciec dodał z uśmiechem, że nie wydaje mu się prawdopodobnem, by mogła pokochać mężczyznę.
— Nie, — potwierdziła matka — do małżeństwa nie ma ona powołania.
Dziwną się wydało we dworze rzeczą, by najmłodsza z nauczycielek, która niedawno sama wyszła ze szkoły, postawioną była ponad wszystkie inne. Ale Nora rozwinęła teraz właśnie wszystkie swe najlepsze zdolności, była wesoła i zaradna.
Z Tomaszem byli na doskonałej stopie i nawet podobało mu się wszystko, co Nora czyni. Mimo że nie skończył jeszcze lat trzydziestu, przyswoił on sobie różne nawyczki.
W szkole zachowywał się jak za czasów dawnych, bezpośrednio po powrocie. Pełen werwy i zapału silił się nieraz na dziwne sztuczki, gdy szło o jasne przedstawienie danego tematu. Dręczył, coprawda, i teraz nauczycielki, ale nie zachodziły już nieporozumienia w zakresie wykładów. Ile razy czegoś nie rozumiano,
Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/298
Ta strona została przepisana.