Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/30

Ta strona została przepisana.

Dziwna, zaprawdę, była śmierć pana Maksa. W pierwszych czasach po przybyciu mógł znieść dużo jadła i napoju, potem jednak, u schyłku dni, zmieniło się wszystko. Podpiwszy, stawał się niebezpiecznym dla kobiet, tak, że przed nim uciekały. Pewnego dnia skłonił on brata, by wydał wielką ucztę. Zanim atoli powiem, co zaszło dalej, muszę nadmienić, że w pałacu istnieje duży kurytarz, w którym przy zamkniętych drzwiach jest całkiem ciemno. A właśnie zamknięto drzwi ze stron obu, z powodu burzy i nawałnicy, jaka często nawiedza wybrzeże. Z tego to powodu omylił się pan Maks, biorąc Karen, córkę radnego Monsa, za Annę, córkę Trula, tem więcej, że obie miały czerwone suknie z katunu. Córeczka radnego nie była skłonna do baraszek, zaczęła tedy na całe gardło wrzeszczeć, tak, że powstał hałas i zbiegowisko. Radny zwrócił się do pana domu, ten zaś zgromił brata i oświadczył mu, że nie pochwala jego gospodarki, która doprowadzi wszystko niebawem do ruiny.
Nie słyszano dotąd, by pan Adler wypowiedział naraz tyle słów, ale wszyscy uznali je za słuszne i stosowne. Nie spodobało się to tylko panu Maksowi, zwłaszcza, że był w szatach kościelnych i uznał je za obrazę duchownego. Rzucił się tedy na brata, który jako nadmiernie gruby, nie dostał pola, padł i uderzył głową w ścianę, a potem w podłogę. Od tego dnia zmysły mu się nadwerężyły i niedługo zmarł.
Pan Maks objął posiadłość, imieniem własnem i spadkobierców swoich, ale od chwili przeniesienia się do pałacu, jakby oszalał. Wydawało mu się, że go ścigają duchy. Mówił, że go nawiedza duch brata, ojca i matki, oraz mnóstwo duchów innych, wędrował z jednej komnaty do drugiej, nie sypiał po nocach, krzy-