parcele budowlane. Ale Konrad Kurt uznał, że dość już rozprzedanem zostało, wziął tedy znaczną pożyczkę i obrócił ją na zdrenowanie pola i ogrodów, oraz odrestaurowanie budynków, by się do reszty nie rozleciały. Pozatem rozszerzył cieplarnię i dobudował potem inspekta, słowem dowiódł wszystkim, że może żyć ze swej posiadłości, nawet ciągnąć znaczne zyski ze swych ogrodów, co było w owych czasach zupełną nowością w tych stronach.
Zrazu wysyłał produkty ogrodowe okrętami, w dalsze strony, potem zmieniło się to.
Sypiał i pisywał w pokoju, położonym na lewo od wejścia. Mieszkał tu jeszcze Kurt, a po nim używali tej komnaty z upodobaniem wszyscy późniejsi posiadacze majętności. Pokój sąsiedni służył im za sypialnię, ale mieszkała tam teraz matka Konrada, która nareszcie doczekała się szczęśliwszych czasów.
Służba i robotnicy rozgospodarowali się w kuchni i pokojach po drugiej stronie głównego kurytarza, przecinającego dworzyszcze na dwie połowy, reszta zaś komnat wielkiego budynku stała pustką. Jesienią, suszył jeno Konrad różne produkty rolne w tych salach i komnatach.
Był to człek popędliwy, czasem mrukliwy, czasem hałaśliwy, ale miał dobre serce. Czeladź i robotnicy lubili go, bo dbał o nich szczerze. Osiadłym na górze żeglarzom i rybakom udzielał nasion i pouczał ich, jak mają zakładać ogrody, oraz spieniężać ich produkty.
Z biegiem czasu potworzyły się też wkoło każdego domku spore ogródki. Ziemię brano z ogrodów Kurta, jeśli trzeba było uszlachetnić dziką, leśną glebę. Co niedzielę, przez wiosnę i lato obchodził Kurt tych ludzi i pomagał im. Obyczaj ten zachował do końca życia
Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/37
Ta strona została przepisana.