John uczył się doskonale, a skończywszy szkołę miejscową, postanowił zostać kadetem. Ojciec dał zaraz przyzwolenie, pewny, że w szkole wojskowej nawyknie do porządku i dyscypliny. Ale John nie potrzebował nawykać do posłuchu, a nieporządnym nie był nigdy. Szło tu o inne rzeczy i niejednokrotnie chciano go wydalić.
Przymilał się stale profesorom swym i to go ratowało. Robił zresztą ogromne postępy i miał zapał do zawodu. Odznaczył się zwłaszcza jako doskonały kierownik mustry. Gdy on przewodził, panował na placu ruch i ożywienie, a także gęsto padały klątwy i wyzwiska. Stało się to jego specjalnością, tak, że wszyscy oficerowie razem nie wyrzucili tylu klątw w roku, co on w tygodniu. Posiadał też niewyczerpany zapas dykteryjek, mówił tak barwnie, obrazowo, że zachwycał wszystkich, chociaż naogół nie wierzono, jego słowom.
John Kurt wyrósł na człowieka chudego, kościstego i gibkiego, jak trzcina. Nosił jasną, coprawda, rzadką brodę, która miejscami rosnąć nie chciała, i to nadawało twarzy jego wyraz niespokojny. Brzydkim się stawał wprost, gdy mu rozbłysły dziko oczy. Ale czoło miał czyste i wybitnie białe. Przelatywały po niem błyskawice w chwilach wzburzenia i w takich znowu momentach nie był brzydki.
Posiadał wielką nastrójowość, oraz siłę narzucania swych stanów innym. Ambicją mężczyzny w wieku Johna jest zazwyczaj zostać oficerem i wojownikiem, to też wołał on głośno na cały świat, że człowiekiem zostaje się dopiero po skończeniu szkoły wojskowej.
Tem większe było zdziwienie towarzyszy, znajomych, a zwłaszcza ojca, gdy porucznik John wniósł
Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/47
Ta strona została przepisana.