Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/70

Ta strona została przepisana.

— Ja! — odrzekł — Mam klucze!
Wszedł, a ona padła mu w objęcia, łkając gwałtownie. Zaczęła bąkać słowa bez związku, ale on przerwał:
— Już dobrze! Nie masz się czegoś bać!
W krótkich wyrazach zawiadomił ją, że John nie żyje... Na dole, pod schodami stoją ludzie z nieboszczykiem.
Po części od ojca, po części od innych dowiedziała się potem, że John pił naumór podczas zebrania i popadł w silne podniecenie. Gdy skończono biesiadę, chciał koniecznie iść do pewnego domu złej sławy, twierdząc, że to uraduje niezmiernie Tomasynę. Próbowano go zatrzymać, on zaś wpadł we wściekłość, zaczął się miotać i nagle legł na ziemi martwy...
Nie zbudowano dla Johna Kurta kwietnej kaplicy u bramy dworzyszcza.