Czyż było jej przeznaczeniem dać życie szaleńcowi? Teraz, gdy mąż nie żył, nabrała pewności, że był obłąkany, co odziedziczył po przodkach. Czyż tedy porodzi dziecko z takiemi samemi skłonnościami?
Czyż przez całe życie ma być związana z tą istotą i to dlatego, że ci wszyscy ludzie w mieście zostawili ją samej sobie, ona zaś nie rozumiała siebie? W ciągu kilku tygodni został z niej ledwo cień.
Dziwna rzecz. Z chwilą, kiedy wątpliwość przemieniła się w pewność, gdy się poczuła matką, wrócił jej spokój i pewność siebie. Nie rozumiała teraz, czemu nie pojęła odrazu rzeczy tak jasnej i prostej. Dziecko w jej łonie rozstrzygnie wszystko. Jeśli będzie do niego podobne, sprawa przegrana, nie chciała żyć i wychowywać takiej istoty. Jeśli atoli spostrzeże w niem cechy własnej, godnej szacunku rodziny, choćby nie całkiem niezmącone, natenczas uzna to za bardzo wielką łaskę nieba, że będzie je mogła wychowywać sama. Należało przeto czekać i pracować.
Tomasyna Rendalen zbudziła się do pełnego życia duchowego i odtąd zaczął się w niej kształtować wyższy i zgodniejszy z rzeczywistością pogląd na świat.
Sama jedna, po długiej walce rozegrała ciężką sprawę swego życia. Trwało to długo, gdyż nie myślała rączo, ale gdy raz doszła do rezultatu, odzyskała spokój i wiedziała co czynić. Jadała teraz z apetytem, wróciły jej siły i pewnego dnia wzięła się do działania.
Przedewszystkiem zawołała naczelnego ogrodnika. Był to przystojny człowiek, o jasnych włosach, stanowczy i pewny siebie, które to zalety wyrobił w nim trud i praca, słowem był to ten sam Andrzej Berg, któremu John pociął swego czasu kaftan. Pracował ciągle u starego Kurta, który go lubił i byłby niezawodnie uczynił
Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/72
Ta strona została przepisana.