Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/86

Ta strona została przepisana.

i przestał krzyczeć. Tomasyna, pogrążona w dawnych obawach, przysłoniła twarz dłonią i zapomniała o wszystkiem innem. Nagle uczuła coś ciepłego na drugiej, zwieszonej bezwładnie z fotela ręce.
Spojrzała i zobaczyła twarzyczkę Tomcia, zalaną łzami. Gdy tylko spostrzegł, że nań patrzy, złożył dziobek do pocałunku i wyciągnął rączyny. Podniosła go do siebie, zasypała mnóstwem słodkich słów, ucałowała, upieściła, chłopiec zaś objął ją za szyję.
Nie wzięła już do rąk książki, woląc trzymać w objęciach syna, Tomcio zaś nie spojrzał nawet na stół, gdzie leżał upragniony przedmiot.
Była to ich ostatnia walna bitwa. Zdarzały się jeszcze, oczywiście, drobne potyczki, ale nie trwały dłużej nad kilka minut.