Na uczciwość swą był zawsze dumnym, tem więcej, że mało miał powodu poszczycić się czem innem. Gdyby był należał do wyższej klasy społeczeństwa, możeby na uczciwość swą nie kładł tyle wagi; ale obecnie była to jego jedyna duma, jedyny skarb. Począł w duszy rozważać, czy ci wszyscy wystawieni na sprzedaż niewolnicy mają także żony i dzieci? Czy im również tak ciężko było rozstać się z niemi, jak jemu?
Tak przeszedł dzień cały naszym podróżnym na wózku, a ku wieczorowi już się rozgościli wygodnie w Waszyngtonie. Haley w oberży, a Tomasz — w więzieniu.
Na drugi dzień około godziny jedenastej zebrał się u drzwi sądowych tłum ludzi, oczekujący licytacji. Jedni palili cygara, fajeczki, inni żuli tabakę, klęli, rozprawiali, każdy według własnego temperamentu i usposobienia.
Mężczyźni i kobiety, wystawieni na sprzedaż, siedzieli w gromadzie i cicho rozmawiali ze sobą. Kobieta, zapisana w ogłoszeniu pod imieniem Agary, była nieodrodnem dzieckiem Afryki; chociaż miała zaledwie sześćdziesiąt lat, wyglądała jak zgrzybiała staruszka. Ciężka praca, reumatyzm, pochyliły ją przedwcześnie ku ziemi; na domiar nieszczęścia utraciła wzrok prawie zupełnie.
Obok niej stał najmłodszy jej syn, Wojtuś, jedyne dziecię, które biednej staruszce zostało, — chłopczyk 14 lat, ostatni przedstawiciel