młodego, bardzo utalentowanego i przystojnego mulata, mieszkającego w sąsiedniej plantacji, nazwiskiem Jerzy Harris.
Młodego mulata wynajął jego właściciel za pewnem wynagrodzeniem do fabryki worków, gdzie, dzięki swej zręczności i pracowitości, został wkrótce pierwszym robotnikiem. Wynalazł on machinę do czyszczenia lnu. Wynalazek ten dowodzi — biorąc wzgląd na wychowanie i stosunki młodego wynalazcy — niemniejszej twórczości ducha, jak machina do czyszczenia bawełny Whitney’a.
Jerzy był ślicznym chłopcem, z grzecznem obejściem, i niedługo stał się ulubieńcem wszystkich spółpracowników w fabryce. Ale że wobec prawa nie był człowiekiem, lecz rzeczą, własnością, zależny był więc od kaprysu swego pana, tyrana nieokrzesanego i głupiego. Wieść o wynalazku Jerzego doszła uszu jego właściciela, który udał się osobiście do fabryki, aby się o tem, co słyszał, przekonać naocznie. Właściciel fabryki przyjął go serdecznie i winszował mu tak zdolnego niewolnika.
Jerzy oprowadzał pana swego po całej fabryce, pokazał mu swoją machinę, a podniecony pochwałami, mówił z zapałem i z taką pewnością siebie, a wyglądał tak męsko i pięknie, iż pan jego doznał przygnębiającego uczucia własnej nieudolności — wobec niewolnika...
Jakiem prawem niewolnik jego błąka się po kraju, wynajduje machiny i rozprawia śmiało z panami, jak gdyby z równymi! Postanowił przeto zabrać go z sobą, zaprządz do roboty w polu, aby mu na zawsze odeszła chęć do wynajdywania machin...
Właściciel fabryki i wszyscy robotnicy nie mogli ochłonąć ze zdziwienia, gdy gość zażądał płacy za pracę Jerzego i oświadczył, że go zabiera z sobą.
— Panie Harys — odezwał się właściciel fabryki — zabierasz go zupełnie niespodziewanie.
— Przecież to moja własność!
— Podwyższę z chęcią płacę!
— Oto mi nie chodzi; nie mam bowiem potrzeby wynajmować moich robotników, gdy nie chcę.
— Ależ panie, on bardzo zdolny, nadaje się szczególnie do mego interesu.
— Być może; przecież nigdy nie okazał nadzwyczajnych zdolności w wykonywaniu prac, które ja mu poruczałem.
— Ależ miej pan wzgląd na niego... wynalazł machinę... — dorzucił bardzo nie w porę jeden z robotników.
— A tak... wynalazł machinę, żeby oszczędzić sobie pracy... wszakże prawda? Wcale się nie dziwię, że się na to zdobył! Tylko murzyn może coś podobnego wynaleźć! Oni sami są machinami... A zatem niech się zabiera do domu.
Jerzy stał niemy, jakby w niego grom uderzył; znał bowiem wszechwładność pana nad niewolnikami; skrzyżował ręce, zacisnął usta, cały wulkan uczuć gwałtownych zawrzał w jego piersi i pochłaniał całą istotę młodzieńca. Oddech jego był ciężki, oczy pałały gniewem, i możeby popuścił wodze swemu oburzeniu, gdyby w tej chwili nie pod-
Strona:Boecker-Stove - Chata wuja Tomasza.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.
13
przez Boecker Stove