Strona:Boecker-Stove - Chata wuja Tomasza.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.
179
przez Boecker Stove

ROZDZIAŁ XVIII.
Zasady i doświadczenia panny Ofelji.

Tomasz w niewinnych swych marzeniach porównywał szczęśliwą swą niewolę do niewoli Józefa w Egipcie; i nim więcej pan jego poznawał go, tem podobieństwo to stawało się trafniejsze.
Niedbały i mało ceniący pieniądze Saint-Clare, powierzał wszystkie starania, dotyczące zaopatrzenia domu swemu kamerdynerowi Adolfowi, niemniej niedbałemu i rozrzutnemu, jak on sam. Przy takim zarządzie rozchody były ogromne. Tomasz, oddawna przyzwyczajony mieć na oku przedewszystkiem interes swego pana, z niespokojnością, którą zaledwo mógł utaić, widział nieoględną rozrzutność, i przy zdarzającej się sposobności odważał się robić swoje uwagi, wprawdzie z pokorą i ostrożnością.
Z początku powierzył mu pan Saint-Clare jakiś sprawunek; lecz później, zdziwiony jego zdrowym rozsądkiem i zdolnościami, używał go coraz częściej, i Tomasz tak się dobrze wywiązywał z położonego w nim zaufania, że wkrótce oddał mu do załatwiania większą część domowych interesów.
— Dość, przestań, — rzekł pewnego dnia Saint-Clare do Adolfa, skarżącego się, że władza z rąk jego przechodzi w inne. Ty znasz moje fantazje i wymagania, a on widzi dobrze, ile mię one kosztują. Rychłoby nam zabrakło na codzienne potrzeby, gdyby ktoś trzeci nie zaczął czuwać nad wydatkami. Chcę, aby Tomasz odtąd miał dozór nad niemi: taka jest moja wola!
Używając nieograniczonej ufności swego pana, który zwykle dawał mu pieniądze i odbierał resztę, nie przeliczając jej, Tomasz nie miał innego stróża, prócz swojej prawości, popartej wiarą chrześcijańską, i to mu było dostatecznem; a ta nieograniczona ufność, najlepszą stała się dla niego zachętą do sumiennego wypełnienia obowiązków.
Zupełnie inny był Adolf. Lekkomyślny, egoista, zepsuty przez swego pana, znajdującego, że łatwiej potakiwać aniżeli rządzić, doszedł do tego, że wcale nie widział różnicy między co moje, a co twoje, i że sam Saint-Clare zaczął się trwożyć, rozumiejąc dobrze, że podobne postępowanie z podwładnymi jest niebezpieczne. Pewien rodzaj chronicznego wyrzutu sumienia prześladował pana Saint-Clare wszędzie, lecz nietylko że nie wzbudził w nim koniecznej energji, by zmienić postępowanie, ale nawet stał się z czasem przyczyną zbytecznego pobłażania, przebaczania przekroczeń bardzo ważnych i tłómaczył siebie tem, że gdyby on sam wypełniał swą powinność, słudzy jego nie zaniedbaliby również swojej.
Tomasz czuł do swego młodego, przystojnego, pełnego szlachetnych zasad pana, uszanowanie, połączone z pewną troskliwością rodzicielską. Nie mógł spokojnie patrzeć na to, że jego pan nie czyta nigdy książek treści religijnej, nie chodzi do kościoła, że żartuje ze wszyst-