wprawdzie na myśl używania ich za proste narzędzie dla powiększania mych dochodów, lecz przy ich pomocy mogłem bez pracy łatwiej i więcej wydawać. Niektórzy byli to starzy słudzy domu naszego, do nich się przywiązałem, młodsi są po większej części ich dziećmi a wszyscy byli dość radzi ze swego położenia.
Tu się zatrzymał na chwilę i przechadzał się w zamyśleniu.
— Był czas w życiu mojem, kiedym tworzył plany i miał nadzieje zrobić coś lepszego, a nie tak wiecznie tylko pływać po wierzchu, bez pewnego naprzód zakreślonego celu. Marzyłem o oswobodzeniu, o wybawieniu ojczyzny mojej od tej hańbiącej plamy, od tej niszczącej ją gangreny.
— I dlaczego nie rozpocząłeś dzieła? — przerwała panna Ofelja. — Powinieneś był rozwinąć czynność śmiało, energicznie, nie biorąc na nikogo względu.
— Stało się wszystko inaczej, nie tak, jakem sobie życzył, i życie mi się przykrzy. Ale zdaje mi się, że to było koniecznem i że dlatego nabyłem doświadczenia; lecz zamiast pracować dla społeczeństwa, kręcę się bez celu za powiewem okoliczności w tę lub w ową stronę, jak chorągiewka na dachu. Ile razy się zejdziemy, Alfred mię upomina, gderze, i muszę przyznać, że ma słuszność; on zawsze coś działa, jego życie jest logicznem wypełnieniem jego przekonań; a moje, moje poronionem płodem.
— I czy jesteś zadowolony, mój drogi kuzynie, z tego rodzaju życia? — spytała panna Ofelja.
— Zadowolony? Czyż nie mówiłem przed chwilą, że mi się życie przykrzy? Ale, o czem chciałem mówić?... A! o sprawie oswobodzenia z niewoli murzynów. Nie sądzę, aby ta myśl była wyłącznie moją. O nie! wiele osób tak samo myśli, tak samo czuje. Ojczyzna nasza jęczy pod jarzmem niesprawiedliwości, tak okropnem dla niewolnika, jak niemniej zgubnem dla właściciela. Nie trzeba mikroskopu, aby widzieć że tak liczna klasa istot zepsutych, spodlonych, nieoględnych, jest szkodliwą sama sobie i nam. Kapitalista angielski nie czuje tego, bo niema bezpośrednich stosunków z klasą, którą wyzyskuje. My przeciwnie, trzymamy ich w domach naszych i są towarzyszami dzieci naszych; wywierają na te młode umysły większy wpływ niż my sami; bo dzieci chętnie z nimi obcują i naśladują ich. Gdyby Ewa nie była nadzwyczajnem anielskiem dziecięciem, byłaby zgubioną. Utrzymywać, że zetknięcie z istotami spodlonemi, ciemnemi, nie może mieć wpływu na nasze dzieci, to to samo, jak byśmy dozwolili szerzyć się ospie w domu naszym, w nadziei, że dziatki nasze się nie zarażą. Jednak prawa nasze wyraźnie zabraniają kształcenia murzynów i postępują mądrze; ponieważ skoroby jedno pokolenie zostało oświecone, mielibyśmy rewolucję: gdybyśmy nie dali im wolności, sami zdobyliby ją sobie.
— I jak sądzisz, czem się to zakończy? — spytała panna Ofelja.
— Nie wiem. To tylko niewątpliwe, że masy w całym świecie zaczynają się porozumiewać i wcześniej czy później nastąpi dzień obrachunku. Widzimy to w Europie, w Anglji i u nas. Matka moja często mi mówiła o spełnieniu się czasów, kiedy wszyscy ludzie będą wolni
Strona:Boecker-Stove - Chata wuja Tomasza.djvu/206
Ta strona została uwierzytelniona.
202
Chata wuja Tomasza