— Uważaj, Topsy, jak trzeba pościełać łóżko. Jestem bardzo wymagającą co się tyczy mego posłania; pamiętaj więc, abyś zupełnie tak robiła, jak ci pokażę.
— Tak pani — odpowiedziała Topsy z głębokiem westchnieniem i twarz jej znacznie się przedłużyła.
— Patrz, Topsy! to jest prześcieradło; oto obrąbek, to prawa strona a to lewa; czy będziesz pamiętała?
— Tak, pani! — i Topsy znowu westchnęła.
— Dobrze, teraz uważaj! prześcieradło dolne powinno leżeć bardzo równo na materacu, w ten oto sposób, i podwiniesz je w nogach pod materac, zupełnie równo, gładko, tak jak ja to robię, czy widzisz?
— Tak, pani.
— Prześcieradło wierzchnie spuścisz i podwiniesz pod spód bardzo mocno, bardzo prosto, oto tak, obracając obrąbkiem węższym do nóg.
— Tak, pani! — odpowiedziała Topsy, zawsze tym samym tonem.
Kiedy dobra panna Ofelja odwrócona była tyłem, zajęta nauczaniem, młoda murzynka z nadzwyczajną zręcznością, ściągnąwszy parę rękawiczek i wstążkę, schowała je do rękawa swej sukni i skromnie, ze skrzyżowanemi rękoma słuchała nauk swej pani.
— Pokażże teraz, Topsy, czy potrafisz sama usłać, — rzekła panna Ofelja i rozrzuciwszy posłanie, usiadła z powagą, aby widzieć, jakie też będą owoce tej pierwszej lekcji.
Topsy spełniła zadanie z niezwykłą zręcznością ku wielkiemu zadowoleniu panny Ofelji. Położyła prześcieradło, ugładziła najmniejsze fałdy, a pewnością, z jaką wypełniała swą robotę, zadziwiła nauczycielkę. Lecz gdy kończyła swą czynność, na nieszczęście koniec wstążki wysunął się z rękawa i zwrócił uwagę panny Ofelji.
— A to co? Ach, niegodna dziewczyno! — zawołała gniewnie panna Ofelja — toś ukradła.
Panna Ofelja wyciągnęła jej z rękawa wstążkę; ale bynajmniej to nie zatrwożyło dziewczynki; z najniewinniejszą w świecie miną zawołała:
— Czyżby to rzeczywiście była wstążka pani... jakim sposobem dostała się do mojego rękawa?...
— Topsy, niedobra dziewczyno, nie kłam! Wstążkę tę skradłaś!
— O pani, napewno nie skradłam; pierwszy raz ją dzisiaj widzę.
— Topsy, czyż ty nie wiesz, że to bardzo brzydko jest kłamać?
— Ja, pani, ja nigdy nie kłamię, nigdy! — rzekła Topsy z świętą miną. — Mówię czystą prawdę.
— Będę zmuszona kazać cię obić, jeżeli będziesz kłamała, rozważ to sobie dobrze.
— Żeby mię bili cały dzień, — zawołała Topsy, poczynając płakać — nic innego nie powiem. Nie widziałam tej wstążki! musiała ją pani położyć na pościel i dostała się do mego rękawa.
Panna Ofelja, oburzona do najwyższego stopnia bezczelnem zuchwalstwem dziewczyny, trzęsąc nią silnie, zawołała:
— Nie mów mi tego; nie kłam tak zuchwale, obrzydliwa istoto!
Wskutek silnego wstrząśnięcia murzynką, wypadły z drugiego rękawa rękawiczki.
Strona:Boecker-Stove - Chata wuja Tomasza.djvu/217
Ta strona została uwierzytelniona.
213
przez Boecker Stove