Nigdym nie słyszała, żeby się obeszło wychowanie bez mniej lub więcej rózg.
— Zgadzam się na wszystko, — przerwał Saint-Clare — postępuj, jak chcesz. Pozwól mi tylko jednę zrobić uwagę. Widziałem, jak bito ją koczergą, miotłą, szczypcami, wszystkiem, co się nawinęło pod rękę! Ona, zdaje mi się, jest tak oswojona z tym środkiem wychowawczym, że będziesz musiała ją prawie katować dla uczynienia jakiegokolwiek wrażenia.
— Cóż więc mi pozostaje, co mam począć? — pytała panna Ofelja.
— Masz trudne zadanie i życzę ci pomyślnego rozwiązania. Co robić z człowiekiem rządzonym jedynie batogiem, kiedy ten batog przestaje nareszcie już działać? O! u nas podobne wypadki są bardzo zwyczajne.
— Rzeczywiście nie wiem, co czynić; nie widziałam podobnego dziecka.
— Takich dzieci, ba, nawet mężczyzn i kobiet u nas pełno. Ale jak z niemi postępować? Oto cała trudność! — rzekł Saint-Clare.
— Właśnie nie umiem na to odpowiedzieć — rzekła z westchnieniem panna Ofelja.
— I ja niemniej nie umiem odpowiedzieć. Zadziwiające okrucieństwa, barbarzyństwa, wydarzenia podobne temu, jakie spotkało Pru, a o których tak często możemy czytać w gazetach, skąd pochodzą? Z postępowo wzrastającej zatwardziałości z obu stron. Właściciel staje się coraz sroższym w miarę tego, jak niewolnik staje się mniej czułym. Bat i obelżywe postępowanie są jak opium, skoro czułość tępieje, trzeba podwajać dozę. Zostawszy właścicielem, dość wcześnie pojąłem moje położenie; cofnąłem się nie wiedząc, gdziebym się zatrzymał: tem przynajmniej uchroniłem się przed zagłuszeniem sumienia. Z tego wynikło, że moi słudzy postępują jak zepsute dzieci; co jest lepiej, jak sądzę, i dla nich i dla mnie, aniżeli byśmy się mieli wspólnie zezwierzęcić. Mówiłaś wiele o naszej odpowiedzialności za wychowanie niewolników; bardzobym chętnie chciał widzieć, jakie skutki odniesie sposób twojego wychowywania. Dziewczynka ta jest słabym tylko wzorem tysiąca niewolników, mieszkających między nami.
— Wasz to systemat tworzy podobne dzieci — przerwała panna Ofelja.
— Tak, zgadzam się! lecz dzieci te już są: cóż więc mamy z niemi zrobić?
— Nie powiem, abym była mogła ci być wdzięczną za nałożenie mi tej pracy; lecz ponieważ widzę w niej chrześcijańską powinność, chcę przeto wytrwać do końca, nie żałując sił i czasu — odpowiedziała panna Ofelja.
W istocie pracowała z wzrastającą energją i troskliwością nad swoją uczennicą. Wyznaczyła godziny czytania, pisania i szycia.
Do czytania miała Topsy wielkie zdolności. Z zadziwiającą prędkością poznała litery i już mogła nawet krótkie wyrazy czytać; ale za to z szyciem szło bardzo tępo. Ruchliwa jak małpa, giętka jak kotka, nie mogła znieść siedzenia. Łamała więc igły, wyrzucała przez okno,
Strona:Boecker-Stove - Chata wuja Tomasza.djvu/221
Ta strona została uwierzytelniona.
217
przez Boecker Stove