szlachetnemi uczuciami, pojmował całą pełnię, całą wzniosłość miłości chrześcijańskiej. Tomasz wierzył, miał zupełną nadzieję, był więc spokojnym.
Po pogrzebie, któremu towarzyszyły gorące modły i szczery żal pozostałych, wszystko wróciło do dawniejszego trybu życia — ale tylko pozornie. Nasunęło się pytanie: cóż teraz bęzdie?
Powstało ono naprzód w myśli Marji. Ubrana w ranny szlafroczek otoczona smutnemi twarzami służących, siedziała w wygodnem krześle przeglądając materje żałobne. Panna Ofelja wybierała się w myśli w drogę na Północ z powrotem do domu rodzicielskiego. Ale niepokój ogarniał całą służbę, znającą doskonale tyrańską nieczułość swojej pani, wiedzącą, że za łaskawe, ludzkie ich traktowanie byli jedynie obowiązani swemu panu i po części pannie Ofelji. A dzisiaj, kiedy jedynego