czywistością; wszystkiego się lękał, drżał, aby coś nadspodziewanego nie wyrwało mu tego szczęścia.
Statek lekko posuwał się naprzód, godziny upływały i nakoniec przed stęsknionemi oczami zbiegów rozwinęły się jasną wstęgą błogosławione brzegi angielskie. Tam tajemnicza potęga targa pęta niewoli, kruszy jej zaklęcia, nie zważając w jakim języku były wymawiane, jaka władza je zatwierdziła.
Małżonkowie trzymając się za ręce, niecierpliwie oczekiwali przybycia statku do małej mieściny Amherstberg w Kanadzie. Jerzy w milczeniu, konwulsyjnie ściskał drżącą dłoń swej żony; wzrok mu się zaćmił jakby gęstą mgłą, oddech stawał się coraz krótszy, prędszy. Nakoniec dzwonek się odezwał, statek przybił do brzegu; nieprzytomny Jerzy zbiera swoje paki, zgromadza towarzyszów i... wszyscy wysiadają na brzeg!
Wolni! wolni! Jeszcze, jakby nieufając szczęściu, w milczeniu oczekują, aż statek się oddali; wówczas wzajemnie rzucając się w objęcia, padają na kolana, aby przesłać dziękczynne modły przed tron Najwyższego.
Pani Szmyt zaprowadziła ich do mieszkania pewnego misjonarza, którego miłość chrześcijańska zapędziła w te strony, aby zostać pasterzem błądzących owiec, szukających na brzegach Ery bezpiecznego schronienia.
Kto może opisać bezgraniczną radość pierwszych chwil wolności. Czyż zmysł wolności nie jest szlachetniejszym od innych pięciu zmysłów! Co za rozkosz działać, mówić, oddychać, wychodzić, wracać, kiedy żadne oko cię nie szpieguje, kiedy ci niebezpieczeństwo nie wisi nieustannie nad głową. Kto może opisać ten błogi spokój, który nawiedza łoże człowieka wolnego, zostającego pod prawami, zapewniającemi mu wszelkie przywileje, jakie każdy człowiek ma z rąk miłosiernego Stwórcy. O! jakże twarz drogiego dziecięcia uśpionego wydaje się matce piękną przez mgłę wspomnienia tych tysiąca nieszczęść, które ich otaczały. Niepodobna usnąć po utrzymaniu tak wielkiego szczęścia, i serca naszych zbiegów były zanadto przepełnione radością, aby mogli myśleć o odpoczynku. A jednak nie mieli piędzi ziemi, ani dachu, któryby mogli nazwać swoją własnością; wydali aż do ostatniego dolara, pozostało im tylko to, co ptakom wolno bujającym, co i kwiatkom łąki zdobiącym.
Wy, którzy pozbawiacie najdroższego daru człowieka, wolności, czyż znajdziecie słowo na wasze usprawiedliwienie się przed groźnym w swej sprawiedliwości Bogiem?