Strona:Boecker-Stove - Chata wuja Tomasza.djvu/375

Ta strona została uwierzytelniona.
371
przez Boecker Stove

kamień? Bóg widzi go i powoła do wiecznej chwały, gdy przyjdzie dzień wymierzenia sprawiedliwości.
Nie płaczcie po nim. Takie życie, taka śmierć nie powinny wyciskać łez. „Błogosławieni, którzy plączą i narzekają, albowiem będą pocieszeni“.




ROZDZIAŁ XLII.
Opowiadanie o prawdziwym upiorze.

Legendy o upiorach odżyły znowu i zaczęły krążyć z większa pewnością, jak poprzednio w domu Legrisa.
Niewolnicy opowiadali sobie, że słyszeli o północy kroki zstępujące po schodach, strychu i po kurytarzu. Napróżno zamykano drzwi górnego piętra; musiał upiór mieć klucz, albo może, używając od niepamiętnych czasów przyznanego mu przywileju, przeciskał się przez dziurkę od klucza: bo jednak każdej nocy o dwunastej godzinie spokojnie, z dziwną śmiałością przechadzał się, wszystkich strasząc.
O zewnętrznej postaci upioru, zdania się niezgadzały. I nie mogło być inaczej. W podobnych zdarzeniach powszechnie czarni, a nawet i biali zamykają oczy i chowają głowę pod kołdrę, lub co się nawinie pod rękę; nie mogą więc dobrze widzieć upiora. A wiemy z doświadczenia, że kiedy oczy ciała są zamknięte, wówczas oczy duszy są czynniejsze, widzą jaśniej.
Niezaprzeczoną było rzeczą, a my nie mamy przyczyny wątpić, że co noc, w godziny wyznaczone dla upiorów, wysoka figura okryta białym prześcieradłem przechadzała się po całym domu, przesuwała się jak cień przez drzwi do sal pustych i po niejakim czasie ukazywała się na wschodach, wiodących na fatalny strych; a jednak nazajutrz wszystkie drzwi były zamknięte.
Te potajemne opowiadania strwożonych niewolników doszły do uszu Legrisa i tem mocniej go przerażały, że starano się je ukrywać przed nim. Dla nadania więc sobie energji i śmiałości, zaczął pić więcej jak zwyczajnie i głośniej przeklinał, złorzeczył; nic to jednak nie pomogło — w nocy męczyły go groźne sny i widziadła, nawiedzające jego umysł. Nazajutrz po wywiezieniu ciała Tomasza, pojechał do sąsiedniego miasta na wieczornicę i wrócił bardzo późno pijany i zmęczony. Zamknął drzwi swego pokoju i schował klucz do kieszeni.
Cóż pomogą wszelkie usiłowania zagłuszenia sumienia, skoro ono już zaczęło się odzywać trwogą i niepokojem. Zły człowiek nie może się pozbyć nieodstępnego towarzysza swej duszy. A kto może zakreślić granice jej czynności, kto może wiedzieć, co dla niej jest możebnem, kto może pokonać jej trwożliwe drżenia, jej niespokojność! — bo czy podobna przeżyć wieczność? Obłąkany zamyka drzwi, sądząc, że się