Dziewczę, rosnąc szybko w mądrości i pokorze chrześcijańskiej, pozyskało przychylność i miłość nietylko osób z najbliższego otoczenia, ale nawet w całej okolicy. Doszedłszy do wieku, w którym mogła pojmować swoje powołanie, prosiła, aby ją ochrzcono; i jako chrześcijanka okazała tyle gorliwości, że wstąpiła do zakonu, poświęcając się z szczególnem zamiłowaniem wychowaniu dzieci murzyńskich. Wrodzona jej przenikliwość okazała się bardzo pomocną w obranym stanie.
Sądzimy, że niektóre matki z przyjemnością się dowiedzą, iż usiłowania pani de Thoux w celu wyszukania syna Kassy zostały uwieńczone pomyślnym skutkiem. Młody, energiczny, przedsiębiorczy, umknął on z niewoli na kilka lat przed ucieczką swej matki, został wychowany na Północy przez przyjaciół tych wszystkich, którzy cierpią, i na wiadomość o matce swej czemprędzej do niej pospieszył.
Jerzy Szelby uwiadomił listownie matkę o swoim powrocie. Nie wspomniał jednak o śmierci swego starego przyjaciela, zabrakło mu na to odwagi. Kilka razy zaczynał pisać, lecz łzy nie pozwalały mu dokończyć, rozdzierał papier, ocierał oczy i biegł szukać uspokojenia.
Cały dom oczekiwał niecierpliwie przyjazdu Jerzego. Pani Szelby z jakiemś trwożliwem oczekiwaniem usiadła w salonie przed kominkiem, na którym palił się ogień. Przed kominkiem stał stół nakryty do wieczerzy, zastawiony srebrnemi i kryształowymi naczyniami.
W nowej, bawełnianej sukni, z czystym, białym fartuszkiem i w wysokim turbanie, promieniejąca radością, poczciwa, znajoma nam ciotka Klotylda, krzątała się koło stołu z niezwykłą gorliwością, z widocznym zamiarem pozostania przydłużej w pokoju i rozmawiania z „panią“.
— No, ot teraz, zdaje się, że wszystko przyrządziłam, jak panicz lubi — rzekła, stawiając talerz na zwykłem miejscu bliżej kominka. — Panicz lubi zawsze miejsce ciepłe. O! ja potrafię zawsze doskonale urządzić!... A dlaczego Salusia nie postawiła imbryczka tego ładnego, nowego, co panicz dał pani na Nowy Rok? Muszę go sama przynieść... Czy ma pani jaką wiadomość od panicza?
— Miałam, moja Klotyldo, ale tylko kilka słów. Pisał, że przyjedzie dziś wieczorem, jeżeli nie zajdzie przeszkoda...
— I panicz nic nie pisał o moim starym?... — przerwała Klotylda, ustawiając filiżanki.
— Nie, nic, moja Klotyldo; pisze tylko, że gdy wróci, opowie nam wszystko.
— Zupełnie jak kiedy był małym, zawsze sam chciał wszystko opowiedziać. O, ja dobrze znam panicza! Doprawdy, nie wiem, jak biali takie listy mogą napisać, to praca taka długa i trudna!