Strona:Boecker-Stove - Chata wuja Tomasza.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.
66
Chata wuja Tomasza

— Stchórzyłeś, Marks! No, ale mniejsza o to! Czy zechcesz, czy nie zechcesz, musisz przepłynąć. Jeśli tu przesiedzim dzień lub dwa, to dziewkę przewiozą do Sandusky[1], zanim ty...
— Ja się wcale nie lękam! — przerwał Marks, tylko...
— Tylko co? — zapytał Loker.
— Tylko, że niema łodzi, jak się tu przeprawić?
— Gospodyni mówiła mi, że dziś wieczorem jakiś kupiec przeprawi się na drugą stronę rzeki: rad, czy nierad, będzie musiał nas zabrać.
— Czy dobre macie psy? — zapytał Haley.

Pędzili więc dalej co koń wyskoczy...

— Na całym świecie lepszych nie znajdziesz, — odrzekł Marks. — Ale na cóż one przydać się mogą, jeśli dziewka nic nie pozostawiła?
— Owszem, pozostawiła, — zawołał Haley z triumfującą miną. — Oto chustka, którą w pospiechu zapomniała zabrać, a oto jej kapelusz!
— A to szczęście! — dodał Loker. — Daj mi te przedmioty!
— Ale psy mogą dziewkę pogryźć, gdy ją napadną znienacka, — zauważył Haley.
— Prawda, i to się zdarzyć może. Niedawno psy nasze rozerwały na kawały jednego murzyna w Mobilu, zanim zdołaliśmy przybyć.
— Zważcie więc, że psy wasze nie bardzo są przydatne w przedsiębiorstwach, gdzie wartość towaru leży w jego piękności.

— Masz słuszność, dorzucił Marks. — Zresztą na niewiele się przydadzą, jeśli dziewka ukryła się w czyimkolwiek domu. w pół-

  1. Sandusky, miasto stołeczne hrabstwa Erie w stanie Ohio.