Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/155

Ta strona została przepisana.

cia, a mnie za moją harówkę nakładł po mordzie.
— Jajeczny, jak mój towar wraca w moje ręce, to ja płacę. Jak mój towar wpada w obce ręce, to mój tragarz płaci. Nie ma inaczej. Jajeczny, nie buntuj mi ludzi w biały dzień. — Zwięzła, umiarkowana gestykulacja Mordarskiego tłumiła pasję tragarza i gasło wyraźnie, wyczerpywało się w jałowych skargach jego rozjątrzenie, kiedy tak szedł za kupcem następując mu na pięty.
— Mordarski, bądź człowiekiem.
— Na twoje życzenie?
Wśród tragarzy rozciągniętych w ruinach browaru zapanowało poruszenie; wstawali z udaną obojętnością, grzejąc w słońcu twarze, śledząc kupca ukradkiem. Awantura na ulicy wlokła się i dłużyła, wzbierała leniwie jak zaogniony wrzód, który nieprędko pęknie. Tchórzliwy wybuch gniewu nie prowadził do buntu.
— Kiepełe, mów, jak było. Wszystko po kolei.
— Po kolei? Po kolei to było tak. Budzi mnie Mordarski w sobotę o czwartej rano jak psa i mówi, że ma do mnie interes. Otwieram oko i już wiem, po co je otworzyłem, bo znam go od piętnastu lat. Co mówi Mordarski? Mordarski mówi to, co zawsze mówi. Skok na pewniaka. Mam po Jajecznego lecieć i tylko nas dwóch dopuszcza do interesu. Co mam robić, jak już otworzyłem jedno oko? Otwieram drugie oko. I patrzę na ulicę. Szarówka, deszcz, mokro, moja sobota i Mordarski na karku z otwartym portfelem. Czy ja go nie znam? I za każdym razem to samo. No, idziemy. Ja ze starą kołdrą, Jajeczny z drabiną, Mordarski po drodze się zmył. Ma się rozumieć. Kładę kołdrę, okrywam szkło, wchodzę na mur i widzę po tamtej stronie sitwę Pioruna w komplecie. Kogo nie przyprowadził! Z Kercelaka, z Wroniej,