Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/230

Ta strona została przepisana.

licjanci stanęli bez ruchu i na środek wyszedł Krwaworączka, bez broni. Ręką wskazał, a tam wyłączono motor. Milczał i słuchał tego milczenia.
Auf die Knie!
I wszyscy padli na kolana. Szedł między klęczącymi, którzy kurczyli się opuściwszy nisko głowy. Przystawał, dłoń w skórzanej rękawiczce lekko dotykała czyjegoś podbródka i głowa sama unosiła się ukazując nieruchomą twarz o przymkniętych oczach. Znienacka zwracał się do zatrzymanych. Oglądał ich, szedł dalej. Mordka Caban szturchnął Dawida łokciem i syknął cicho:
— Ty, nie śpij. Do ciebie mówi.
I Dawid wstrzymał oddech, kiedy usłyszał nad sobą znów:
— Co szmuglujesz, Żydku?
— Życie.
Otworzył trzęsącymi się rękami worek, uniósł i wysypał przed siebie nędzną zawartość.
Potem padła komenda:
Ruhe, Judengebet.
I Krwaworączka pierwszy zaczął:
Ich, Jude...
A tłum za nim powtórzył bezładnym chórem:
Ich, Jude...
Ich, Jude bin schuldig am Krieg und Übel und Verbrechen in die ganze Welt.
— Ja, Żyd, jestem winien wojny i zła, i zbrodni na całym tym świecie.
Krwaworączka ciągnął:
Heute, morgen, in alle Ewigkeit.
Tłum powtórzył:
— Dzisiaj, jutro, na wieki wieków.
Ich, Jude bin Mörder.
— Ja, Żyd, jestem mordercą.