Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/263

Ta strona została przepisana.

rozpraszała w uczuciu niepokoju, zawodu, że nikt mu przecież tego wyjaśnić nie może i on nie może żadnymi słowami wyrazić tego nikomu.
Trochę mu było wstyd ukrytego zmartwienia. Zasypiał, a wraz z nim zasypiała jego tożsamość.
Zauważył, że wówczas kiedy zapamiętał swój pierwszy sen, w biały dzień zjawiło się marzenie. W marzeniu był sobą, ponieważ było to jego marzenie o sobie samym. Na jawie nie zaznał takiej swobody, nikogo nie obchodziło, kim chce być; ważne było pochodzenie i każdy mógł o nie zapytać. Był Żydem, bo Żydem jest ten, który urodził się z łona matki Żydówki i ojca Żyda, kiedy dziadek i babka też byli Żydami, matka i ojciec dziadka oraz matka i ojciec babki również byli Żydami, a ponieważ tamci Żydzi mieli przodków Żydów, dlatego ich potomstwo i potomstwo ich potomstwa jest przeklęte na wieki. Im dalej myślą sięgał wstecz, tym większy tłum przodków widział; gałąź rozwidlała się w nieskończoność i miała coraz więcej odnóg, które ginęły gdzieś daleko i dawno. Ilu musiało żyć, płodzić, umierać, aby mogła przyjść na świat jedna znienawidzona istota; leżeli już wszyscy w ziemi i byli nie do odnalezienia, rozproszeni samotnie w swych grobach, rzuceni wzdłuż dalekich dróg, którędy uciekali przez wieki. Bezsilna zgryzota ogarniała go i chmurny żal na myśl o tym, co stało się kiedyś. Wiedział, że nie ma dla niego ocalenia, przeszłość się dokonała.
Ciemność ogarniająca umysł, zimno odrętwiające ciało, ssanie w żołądku łączyły się w jedno: głód. Najpierw zjawia się lęk przed wysiłkiem, potem nerwowa złość, a na koniec apatia, ciche i błogie zobojętnienie, pierwszy objaw charłactwa. Kulił się w swym kącie, gdzie półmrok i chłód