wtedy cichy, żałosny, jękliwy świergot. Pochylony, z podaną do przodu twarzą Natan Lerch wygasłymi oczami mierzył mur.
Mordka Caban przebiegając podwórzem wrzasnął:
— Natan Lerch schodzi z afisza!
Pewnego dnia Elijahu zobaczył skrzypka na Grzybowie, gdzie stał wsparty o ścianę domu i grał w biały dzień wobec tłumu szmuglerów. Stracił pracę, gorączkował.
— Źle z nim — mówił Chaskiel-stróż.
— Źle — mówił Mordchaj Sukiennik. — Jak ktoś przypływa z Ameryki do starego ojca przed samym wybuchem wojny, odwiedzić rodzinę, zobaczyć Ogród Saski i kolumnę Zygmunta, a potem nie może wrócić na zapowiedziany koncert i razem z Żydami zdycha tutaj, za murem, no, to pewno, że nie jest dobrze.
Furman narzekał, stróż zamaszystym, gniewnym ruchem miotły zgarnął pod śmietnik dostrzeżony śmieć. Et, szkoda mówić.
Nie wychodził już z domu; otwierał okno szeroko, na ramię kładł chustkę do nosa, wtykał skrzypce pod brodę i grał, żeby cała kamienica słyszała, i cała kamienica słyszała zamiast tych tam z San Francisco. Banda Barucha Oksa stawała pod oknem. Siniały szyje, oczy wyłaziły na wierzch. Ciekło im z nosa, z ust i spod powiek, kiedy hałasowali, wołali: — Zagraj!
Długi Icchok ściągał z grzbietu cuchnący łachman i podrzucał w górę. Josełe Żółtko chichotał niegłośno, a dźwięk ten przypominał śmiech i łkanie. Kuba Wałach kucał, ściskał skronie łokciami, wydawał cienki pisk: „Iiii!” Na wszystkich piętrach ruch, ożywienie. Z drugiego piętra wyglądał ciekawie Kalman Drabik. Kupiec Mordar-
Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/312
Ta strona została przepisana.