Minąwszy rozłożone bezładnie barłogi odnaleźli dziadka na końcu rudery, w maleńkim pokoiku zawalonym stosem modlitewników, gdzie okno zakryte było zakurzonym tałesem. Ciśnięte filakterie rozwinęły się na podłodze i zwoje rzemieni czepiały się nóg. Wyschnięty trup z jarmułką na głowie siedział sztywno przy stole nad otwartym Pismem. Żółć ustami puszczona wyciekła mu na brodę i przegryzła karty rozłożonej księgi. Obok, po prawicy leżała na stole siekiera.
Wuj Gedali rozwinął worek, a ciotka Chawa rzuciła się z wyciągniętymi rękami; nie można jej było uspokoić, zanim dziadek spoczął w tym worku. Ojciec wetknął jej siłą kostkę cukru do ust i z jękiem zaczęła ssać ten cukier, ale łzy nadal ciekły z oczu, wzdłuż bruzd, zmarszczek, które wypełniał kurz. Kiedy wuj Gedali zarzucił sobie worek na plecy, wyciągnęła z komody szarawy lniany gałgan.
— A śmiertelna koszula?
Wuj Gedali machnął ręką i wyszedł zgarbiony pod ciężarem.
Czekali, aż ciotka Chawa spakuje rzeczy. Bobrowała, szeleściła po kątach długo i zaciekle, w końcu wydobyła spod stosu rupieci małą tekturową walizeczkę bez wieka, umieściła w niej arkusz równo złożonego papieru, to wszystko owinęła papierem i związała sznurkiem. Pakuneczek wyglądał coraz schludniej, tylko że nic w nim nie było. Przez chwilę zastanawiała się nad tym, rozwinęła wstydliwie jakoś i z lękiem, sprawdziła, obejrzała dno walizki, jeszcze raz zawinęła dokładnie. Przywlokła jeszcze jeden arkusz papieru i kłębek sznurka nawiniętego na ołówek. Potem położyła na krześle całkiem porządne paletko. Podreptała na korytarz i wró-
Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/369
Ta strona została przepisana.